Opowieść o dwóch olbrzymach którzy próbowali przechytrzyć bogów przedstawiamy w dwóch wersjach. Pierwsza niejednoznaczna i bardziej poetycka, druga precyzyjnie i dokładnie przedstawiająca znaną nam historię.
Wersja poetycka
W czasach dawnych, gdy światy splatał
Korzeń Yggdrasila, jak wężowe sploty,
Dwaj olbrzymi, w cieniu Thursów zrodzeni,
Zważyli się zmierzyć z boskich wyroków losem.
Lygnir, zwodniczych słów tkalnia,
Przekuł zdradę w grę bogów.
Regnvard, chmur pasterz łzawy,
Zawahał się, lecz w sidła wpadł.
Fulla, światła Frigg opiekunka,
W kości zagrała, los swój postawiła.
Srebrny kryształ księżycowy – Kaldmáni,
Przegrany został w zdrady grze.
Frigg, Asów i Asyń królowa,
Wezwała na sąd dwoje zuchwalców.
Nie miecz ni młot, lecz wieczny wyrok,
Przeznaczenie ich splata w cierpienia węzeł.
„Gra będzie waszym sądem,” rzekła,
„Kamień w rękach, los polem ukrytym.
Nie siła, ni spryt, lecz szczęścia okruszek
Was wybawi lub na zgubę rzuci.”
Każdego świtu, gdy słońce wschodzi,
Regnvard i Lygnir zmartwychwstają.
Jeden zginie, głowa toczy się,
A łzy deszczu ziemię zroszą.
Gra ich – pole zdrady runiczne,
Gdzie cel ukryty przed wzrokiem gracza.
Nie ufać Thursom, tak brzmi nauka,
Bo każdy uścisk ich – lodowy cierń.
Na północnych stepach, tam echo grzmi,
Kamienie świszczą, topór lśni.
A gdy ich znajdziesz – z Thursami się baw,
Lecz nigdy w grze losu nie wierz im.
Wersja prozą
Lygnir wywodził się z Thursów, grupy olbrzymów o złej reputacji i najbardziej skonfliktowanej z Asami. Chociaż nie należał ani do najsilniejszych ani najsprytniejszych, to niespokojna natura sprawiła, że zachciało mu się igrać z bogami.
Namówił znajomego jotuna Regnvarda na pozornie niegroźną intryge której celem było wciągnięcie w grę w kości jakiegoś pośledniego bóstwa z Asgardu i wygranie na nim trochę złota. Los chciał, że padło na Fullę, służącą Frigg. Manipulując przebiegiem gry, początkowo pozwolili jej wygrać, wzbudzając jej pewność siebie. Gdy Fulla uwierzyła w swoją szczęśliwą passę a także wyższość nad olbrzymami, podstępny Lygnir odwrócił losy gry. W efekcie Fulla nie tylko przegrała wszystko, co wcześniej zdobyła, ale również, uniesiona emocjami, postawiła na szali klejnot należący do samej Frigg. Klejnot ten, nazwany Kaldmáni (Zimny Księżyc), lśnił jak lodowy kryształ w świetle księżyca i był jednym z najcenniejszych w kolekcji bogini. Regnvard czuł, że sprawy poszły za daleko jednak pomimo wątpliwości, kontynuował grę przypieczętowując swój tragiczny los.
Frigg, gdy dowiedziała się o haniebnym oszustwie wobec Fulli i utracie cennego klejnotu, poczuła gniew. Zwołała na naradę bogów, żądając kary dla olbrzymów, którzy ważyli się działać na szkodę Asyni. Odyn i Thor, choć zwykle chętni do wymierzania sprawiedliwości siłą, postanowili pozwolić Frigg samodzielnie rozwiązać sprawę. Przywołała ona Regnvarda i Lygnira na swoje boskie sądy. Olbrzymi, przekonani o swojej sile, zlekceważyli Freję. Bogini, nie reagując na ich drwiny, postanowiła ukarać ich w sposób równie surowy, co przewrotny i zaklęła ich przeznaczenie.
„Od tej pory, każdego dnia, będziecie stawiać czoła swojej pysze i chytrości. Zmuszę was, byście mierzyli się w grze, która nie wymaga ani siły, ani przebiegłości, lecz opanowania i szczęścia. Ten, który przegra, straci głowę. Zwycięzca zaś spędzi resztę dnia, ciesząc się wolnością. Jednak każdej nocy, nim nadejdzie świtanie, pokonany powstanie, aby znów stanąć do gry. I tak będzie, aż po Ragnarok.”
Gra, którą Frigg im wyznaczyła, była bardzo prosta – rzut kamieniem do celu. Każdy z olbrzymów miał rzucić kamieniem tak, by trafił w oznaczony punkt na polu gry. Ten, kto chybił jako pierwszy, przegrywał i musiał ponieść śmierć.
Każdego ranka Regnvard i Lygnir budzili się, by zmierzyć się w tym dziwacznym pojedynku. Choć próbowali oszukiwać, unikać lub ustawiać wynik gry, nic nie zmieniało ich losu. Podejmowane próby sprawiły, że gra zmieniła swoje zasady na bardziej nieprzewidywalną. Teraz, każdego dnia, olbrzym musiał wybrać jedno z trzech pól, a następnie trafić w to konkretne pole. Pierwszy wybierał ten, który zginął poprzedniego dnia, ale dopiero po rzutach okazywało się, które pole było prawdziwym celem. Uczyniła to ich zmagania jeszcze bardziej frustrującymi i pełnymi napięcia. Klątwa bogini była niezłomna, a każdy dzień przynosił na nowo cierpienie. Gdy Regnvard wygrywał, płakał czując się winnym śmierci Lygnira, a jego łzy spadały na ziemię w postaci deszczu – nawet gdy już doskonale rozumiał, że jego niegdysiejszy przyjaciel nie podzielał podobnych skrupułów.
Na dalekich północnych pustkowiach można usłyszeć odgłosy rzuconych kamieni i gniewne krzyki olbrzymów, którzy wciąż toczą swoją wieczną grę. Czasem jakiś śmiałek ich odnajdzie i wciągnięty w rozgrywkę przez przebiegłego Lygnira wzbogaci się o kilka monet… lub nie. Możesz z Thursami pić piwo a nawet robić interesy ale nigdy, przenigdy, im nie ufaj.
Historia przedstawiona powyżej nie jest częścią realnej nordyckiej mitologii.